krzysp pisze:
Chlopiec pisze:
Oprocz tego ze pomyslalem sobie: "ha! A jednak to tylko bajka była z tym pojednaniem", stwierdzilem, ze jak tak skomentuje wiesc o bojce, to mi np Krzysp powie, ze nie wszyscy sa zli i ze to tylko mala grupka byla.
Zaczyna mnie to powoli irytować. Primo: w porównaniu do wszystkich kibiców na świecie kibole są w mniejszości, Secundo: to, że mówię, że nie wszscy są źli, nie oznacza, że nie postawił bym ich pod ścianą. Nie tylko ich z resztą.
Zgadlem
Wiedzialem ze to "nie wszyscy" i że oni są w mniejszości
.
krzysp pisze:
Chlopiec pisze:
Ale nawiazujac do paxiowego pytania - ja nie jestem pewien co tu jest krokiem w przod, a co wstecz.
*TO* chyba jest oczywiste. Nawet, jeżeli jak to Chlopiec powiedzial, ludzie udawali, ze sa lepsi niz sa w rzeczywistości, to i tak część z nich na prawdę chciała taka być. Gdybyśmy nie robili nic w kierunku bycia lepszymi, cywilizacji *dawno* by już nie było, teraz pewnie siedział bym w jaskini chowając się przed jakimś osiłkiem, albo rabował, mordował, gwałcił i zabijał.
Rzeczywiscie... W sumie, moze takie ograniczanie swoich zachowan pomaga regulowac spoleczenstwo, by nie stawalo sie w zaden sposob zbytnio nieznosne. Robi sie kompromis, bo lepiej zyc w swiecie z ograniczeniami (ktore wcale nie sa przyjemne), ale bez obawy że nas za chwile zgwałcą...
I tu mi przyszla mysl. Przeciez ludzie tacy jak TDK i podobni zawsze sie boja, ze geje ich zgwalca. Moze oni akceptację istnienia homoseksualizmu widzą jako zagrozenie takie jak dopuszczanie do rabunkow itp? Moze czuja sie, ze gdyby im pozwolono, to sami by gwalcili, wiec lepiej nie
(to drugie zdanie jest juz zbytnio wymyslne).
krzysp pisze:
Chlopiec pisze:
Chwila dobroci dla innych, gdy powstaje z kazdej strony, staje sie globalna dobrocia, ale w praktyce okazuje sie niezbyt przyjemna.
Jestem ciekaw hipetetycznej sytuacji, w ktorej swiat staje sie cudownym miejscem, w ktorym ludzie sa dla siebie *ciagle* mili. Rozumiem, ze nie moglbys w takim swiecie zyc? I prosze. Nie mow mi, ze to niemozliwe. Powtarzam, ze pytanie jest hipotetyczne.
Problem "nie przyjemny swiat pelen dobroci" mial polegac na tym, ze czlowiek starajac sie byc dobrym dla innych, bardzo musi rezygnowac ze swoich pragnien. Jesli wszyscy ludzie byliby dobrzy dla siebie (i dla mnie), to im mogloby byc - zgodnie z moim stwierdzeniem - mniej lub bardziej nieprzyjemnie. Moze jednak czerpaliby przyjemnosc z tego dawania dobroci tak wielka, ze nie byloby dla nich nieszczescia. Wtedy pozostaje tylko okreslic czy i ja czuje taka przyjemnosc z "dawania"
i odpowiednio do tego sie zachowywac. W ten sposob, swiat pelen trwalej dobroci powinien byc dla mnie mily. I tak to widze.
krzysp pisze:
Tak, tak, zgadza sie. Takie momenty trwaja krotko. Tak, taka jest ludzka natura. Tak, duzo ludzi bedzie sie cieszyc, ze trwal to krotko i ze sie rozpadlo. Tak, tak, tak, tak tak tak!
Znowu wspomne Hrabiego, ktory przewidywal, ze bedziemy sobie mowic "tak tak tak" jak pingwiny z reklamy Ery
. Powyzszy cytat Krzyspa traktuje jako krytyke natury ludzkiej.
krzysp pisze:
Ale moze na mlodych ludzi to wydarzenie podzialalo. Moze. To sa Ci, ktorzy wiecej czuja, niz starsi. Moze oni zapamietaja, jak ludzie moga byc razem. Moze czesc z nich wychowa swoje dzieci dzieki temu w innym duchu.
Moze. Choc nie wierze by byl to duzy wplyw. Ty wierzysz? Moze poobstawiamy?
krzysp pisze:
Moze za 50 lat swiat bedzie juz inny. Nie mozliwe?
W pewien sposob na pewno bedzie. Moze cos sie nie zmieni, moze wiekszosc rzeczy sie zmieni. Ja nie mowie ze nie. Mam tylko bardzo subiektywna opinie, ze zabawa w wychwalanie papieza niewiele swiat poprawi (w sensie jego przydatnosci do zycia).
krzysp pisze:
Swiat 5 tysiecy lat temu byl miejscem, gdzie ludzie cieli sie jak zwierzeta. Co jakis czas jest lepiej, co jakis gorzej. Ale ja wole zyc dzis, nie wtedy. I to nie ze wzgledu na "latwosc" zycia.
Mnie zawsze smiesza opisy, w ktorych ludzie porownuja swiat z przed tych wielu wielu lat, z obecnym. Ludziom wychodza zupelnie inne wyniki. Jedni mowia, ze wiek XX byl najbardziej krwawy ze wszystkich, a Ty np mowisz, ze 5000 lat temu bylo bardziej krwawo. A ja sie czuje ze nie wiem - bo to pewnie zalezy pod jakim katem patrzec. Trudno podsumowywac.
krzysp pisze:
Swiat zmieniaja masy. Ale te masy zmieniaja sie pod wplywem jednostek. Wiec nawet, jezeli proby skonsolidowania spoleczeństwa do monolitu różnorodności będą spełzać na niczym, nie oznacza to, że ludzie próbujący zmienić swiat na lepszy znikną.
Prawda, ale... nie wiem jaki z tego wniosek wyciagac.
krzysp pisze:
Łatwo jest mówić, że jest źle, że ludzie są chamscy, egoistyczni, chciwi i po cichu cieszyć się, że nie udaje się tego zmienić, siedząc w domu, oglądając telewizję.
Nie rozumiem tego z "po cichu cieszyc sie". Wynika z tego, ze np ja ciesze sie ze ludzie sa... "egoistyczni, chciwi itp"? Chyba z tego sie nie ciesze. Cieszy mnie to, ze czasami dobrze przewiduje (przynajmniej w krotkiej perspektywie przyszlosci) ze te wysilki jednak nie pomagaja wiele. Czyli fakt poprawnego przewidzenia mnie cieszy.
z gazety pisze:
Mit o pojednaniu kibiców wygląda tak: pogodzili się po śmierci Papieża, a podczas pierwszej kolejki ligowej skoczyli sobie do gardeł.
To nie jest prawda.
Wcale się nie pojednali, bo - jak mówią szalikowcy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski - kosa z lokalnym rywalem musi być.
Ten cytat popiera moje obawy ze pojednania byly falszem podszyte.