Witam!
Obejrzałem popularny ostatnio wątek na gronie Politechniki Warszawskiej dotyczący inicjatywy pwgay. Znalazłem tam wypowiedzi na temat kontrowersyjnego artykułu na temat rzekomej wyższości gejów nad resztą społeczeństwa. Artykuł, jak widać, odszukałem, przeczytałem także komentarze oburzonych uczestników forum dotyczące artykułu.
Zdziwiło mnie, że artykuł natychmiast został odrzucony jako 'bzdura', co uniemożliwiło jakąkolwiek dyskusję nad jego treścią. Widzę, że jest to już sprawa dosyć stara, ale że została teraz niejako wznowiona, pozwolę sobie na parę komentarzy.
Po pierwsze - czy warto się zastanawiać, czy warto być gejem? Wydźwięk
wypowiedzi większości uczestników dyskusji sugeruje, że nie. Pominę na razie sprawę, dlaczego tak jest. Moim zdaniem - warto.
Nie ma się co oszukiwać - w społeczeństwie polskim homoseksualizm nadal
jest cechą niepożądaną, zasługującą co najwyżej na ignorowanie, lub powodującą traktowanie homoseksualistów jako tych 'normalnych', z tą jedną małą 'wadą'. Taki fajny człowiek - szkoda, że gej. Gombrowicz wielkim poetą był - a że gej? No cóż, to dzieło jest ważne, a dzieło jest wielkie i 'nic mnie nie obchodzi co on tam robił w tym Retiro z tymi wszystkimi marynarzami'. Oczywiście jest to jakaś forma tolerancji i wielu homoseksualistów byłoby szczęśliwych, gdyby wszyscy byli choć na tyle tolerancyjni, żeby można było przejść bezpiecznie ulicą za pod rękę ze swoim partnerem i narażać się tylko ze strony innych na odwrócenie wzroku lub prychnięcie. Tak oczywiście niestety nie jest, jest gorzej, ale nie o to chodzi.
Myślę, że bardzo wielu gejów jest tak zaaferowanych walką o to niezbyt przyzwoite minimum tolerancji, że automatycznie czują się tymi, którzy muszą się usprawiedliwiać, że są i że są jacy są. Jaki obraz siebie tworzy to w ich świadomości? Czy czują się 'wyróżnieni przez naturę'? Czy cieszą się z 'budzenia ciekawości'? Pewnie w większości nie. Są zafiksowani na punkcie tzw. 'normalnosci'. "No spojrzcie - mam dwie ręce, mam dwie nogi, jestem taki sam!" Hurra! Taki sam, nie gorszy! Czyli walka jest o to, żeby pokazać gej (mniejszy,równy) hetero. Zbija się argumenty przeciwników homoseksualizmu (powiedzmy, że tak można nazwać drugą stronę - wiem że ten termin jest trochę bez sensu), ale nic nie robi się, żeby pokazać także implikację w drugą stronę (większy,równy).
Taka dyskusja pozostawia piętno na świadomości obu stron - przeciwnicy będą wciąż wynajdywać (lub powtarzać) argumenty i tak im zostanie - uznają, że oni nic nie muszą udowadniać zwolennikom (jeszcze raz przepraszam za ten podział). Tak im się utrwali - my - atakujemy, wy - się brońcie (albo nie).
A zwolennicy będą sobie łamać głowę, wymyślać nowe podejścia do przekonywania drugiej strony do swoich racji - byle tylko nie pójść za daleko, byle nie wzbudzić kontrowersji. Byle tylko nie dać drugiej stronie poczucia niższości (jakkolwiek głupie były jej argumenty) - nie prowokować, skupić się na tym minimum przyzwoitości, które być może kiedyś osiągniemy.
I przychodzi teraz nowy, młody, być może niepewny swojej orientacji seksualnej człowiek na pwgay i to wszystko czyta. Patrzy, jak to trzeba wszystko tłumaczyć (bezskutecznie) wszystkim od nowa. Ile to jest trudu i przykrości. Ile wyzwisk (nie tylko tych wprost, chodzi też o pewien sposób prowadzenia dyskusji) pada pod adresem homoseksualistów na różnych forach. I za te wszystkie trudy nic - NIC - w zamian.
Następny przystanek - odwaga.pl
Nie można się skupiać na odparowywaniu argumentów drugiej strony. Nie można się skupiać na negatywnej informacji, nawet tylko nie zgadzając się z nią. Homoseksualizm staje się wtedy tą niepożądaną w 'normalnym' społeczeństwie cechą, na którą nie ma żadnego argumentu pozytywnego, ze jest za to mnóstwo (i co z tego, że bezsensownych) argumentów negatywnych. Jest wyłącznie przeszkodą w 'normalnym' funkcjonowaniu w społeczeństwie.
Homoseksualizm trzeba promować (tak!). Mam nadzieje, że jasne jest, że nie rozumiem tu przez promowanie - przekonywanie osób teroseksualnych
do bycia homoseksualnymi.
Trzeba dać pozytywny przekaz. Owszem, jest nam ciężej, niż osobom heteroseksualnym. Tak, jesteś, młody człowieku, w gimnazjum/liceum i trudno Ci jest 'być sobą' w tym nietolerancyjnym otoczeniu - ale być sobą możesz być nie tylko na seksualnej płaszczyźnie życia, a w przyszłości zmienisz środowisko, poznasz przyjaciół, którym będziesz mógł zaufać, być może poznasz miłość, a to co zainwestowałeś, nie ganiając za dziewczynami, w inne dziedziny życia - zaprocentuje.
Będziesz ciekawszym człowiekiem, bo społeczeństwo zmusiło cię do większego wysiłku w zgłębianiu swojej duszy. Dostaniesz się na lepsze studia, bo zauważysz, że jedyną ucieczką od nietolerancyjnego społeczeństwa, w którym się wychowałeś, jest albo zmywak w Londynie,
albo znalezienie sobie niszy, gdzie ludzie nie są 'normalni', bo są inteligentni i bardziej gotowi na poznanie nowych, innych rzeczy. Sam będziesz bardziej otwarty, doświadczając braku otwartości na sobie, co da Ci okazję do nawiązania wielu ciekawych i zapewne pomocnych w życiu znajomości. Tak, społeczeństwo jest brutalne - uniezależnij się od niego, bądź kreatywny, zainwestuj w siebie.
Condolezza Rice: Jestem czarna i muszę przez topracować dwa razy ciężej niż inni.
I proszę jaka kariera.
Poza tym spójrz - na świecie dzieje się coraz lepiej - heteroseksualne rodziny przychodzą z dziećmi oglądać kolorowe parady GLBTQ, by pokazać
im, jaki świat jest wspaniały i różnorodny. A kiedyś (choć jeszcze niedawno), w tych samych miejscach, homoseksualizm był piętnowany i
karany.
W końcu - każdy chyba w okresie swojej młodości chce należeć do jakiejś subkultury, by jednocześnie odnaleźć się w społeczeństwie i podkreślić
swoją odrębność. A tu nie trzeba daleko szukać - 'naturalnie' jesteś członkiem największej, najbardziej rozpowszechnionej, najfantastyczniejszej i najpopularniejszej mniejszości na świecie (tutaj dodaje emota

bo doczytałem, że niektórzy tak lepiej rozumieją).
Geje w kulturze - no co tu argumentować? Albo geje są kreatywniejsi, inteligentniejsi itp., albo statystyki są do bani i jest nas w społeczeństwie 20% (co najmniej).
Geje SĄ bogatsi i żyje im się lepiej - finansowo. Może nawet nie poświęcają się bez reszty karierze (ale często właśnie tak jest - z przyczyn społecznych [pokazać, że jest się tak samo dobrym {czytaj: robić dwa razy więcej} jak 'ci normalni'] i niekoniecznie zmierza to do większego szczęścia). Parę lat temu artykułów popierających tę tezę było wiele. To się oczywiście zmieni, gdy w końcu będziemy mieli prawo do adopcji dzieci (tu znowu emot ;P ).
Czy geje żyją dłużej, to nie wiem, raczej nie (podobno 60% samobójstw nastolatków w USA powodowanych jest społecznym napiętnowaniem homoseksualizmu - przy okazji taki argument selekcji naturalnej już po narodzinach - najsilniejsi psychicznie przetrwają (emot: sarkazm, czarny humor), więc też w statystykach wyjdzie lepiej; na selekcję naturalną zadziwiająco często powoływują się przeciwnicy homoseksualizmu).
Ale jeśli chodzi o dbanie o swój wygląd, to... gejdary Wam sie popsuły, czy jak, że różnicy nie widzicie?? (tu znów mrugam oczkiem).
Już późno się robi, więc się streszczam:
ad 7. burmistrz Berlina, coraz więcej polityków w WB, córka Cheney'a
(wiceprezydenta USA, nie jestem pewien, czy tak się pisze nazwisko) (oczywiście to drugie też z przymrużeniem oka), cała masa republikanów, którzy zdradzają swoje żony z męskimi prostytutkami (no co? dobrze się ustawili. Incognito).
Reszta punktów zawiera się w tym, co już napisałem, albo została wyraźnie napisana wyłącznie dla żartu. Jeszcze tylko dodam, że wyjątkowe uwarunkowanie społeczne gejów i wykształcone przez nich przez to pewne 'zdolności', niekoniecznie muszą być wykorzystane dla 'pokoju na świecie', jak to jest pół-żartem napisane w paragrafie 8. Czułość i wrażliwość (nie mówię, że jest to typowa cecha homoseksualisty, ale trzeba iść za ciosem) nie jest warunkiem wystarczającym do bycia dobrym i szlachetnym. Myślę, że Hitler też mógł być czuły i wrażliwy.
Mniejszość homoseksualna jest bardzo specyficzna pośród mniejszości świata. Homoseksualiści nie rodzą się grupkami w określonych miejscach. W większości przypadków, w pierwszych latach życia nie znają żadnej osoby tak innej jak oni. Widzą, że nie są dobrze postrzegani w społeczeństwie. Długo nie mają dostępu do żadnej racjonalnej informacji na swój temat. Czują się automatycznie odrzuceni przez społeczeństwo, nie dopuszczając się żadnej winy (lub tej winy szukają i z powodzeniem ją wymyślają).
Rodzice nie będą narażać swojego dziecka na 'promowanie' homoseksualizmu, jeśli jedyne co słyszą w mediach to argumenty przeciwników zbijane z większym lub mniejszym powodzeniem przez garstkę aktywistów i naukowców czy tam jakieś wuhao, skoro homoseksualizm nie ma absolutnie nic do zaoferowania (to działa oczywiście tylko w przypadku braku rzetelnej wiedzy u rodziców na temat homoseksualizmu - ale jest to, jak wiadomo, najpowszechniejszy przypadek. Poza tym należy docenić coś takiego jak przesąd).
Trzeba odwrócić tę głupią implikację, że gej jest co najwyżej tak dobry, jak hetero. Nie można przyjmować postawy: 'Och! jesteś taki tolerancyjny, pozwalasz mi na związek partnerski, a ja w zamian, zeby Cie nie irytowac, nie będę chodzić z partnerem za rękę w miejscu publicznym/całować się/adoptować dzieci'. No to jak już sami się zgadzamy na coś takiego, w ramach nie prowokowania, to jasno pokazujemy innym, że społecznie jesteśmy mniej funkcjonalni/przydatni. (na marginesie, czy ktoś kiedyś zabraniał parom mieszanym rasowo posiadania dzieci, 'bo społeczeństwo nie jest gotowe i na dzieciach nie można eksperymentować'? Tak jestem ciekaw, bo naprawdę nie wiem).
Nie należy się bać pokazać naszej odmienności, choćby była ona wyłącznie
wynikiem społecznego uwarunkowania i postrzegania homoseksualizmu. Nie trzeba panikować, gdy pojawia się artykuł, którego celem jest jedynie podniesienie na duchu homoseksualnej mniejszości. Bo a nuż wejdzie jakiś
ciekawy heteryk, chętny przyłączyć się do sprawy i się biedny nagle zniechęci. Jak ktoś chce znaleźć na psa kij, to go znajdzie. Przykładem gronowicze z PW, którzy błyskawicznie przekopali się do tego tekstu. Nie trzeba demonstracyjnie odcinać się od artykułu pisząc, że jest on 'giertychową bzdurą', przyrównywać go do 'żartów o Oświęcimiu' (tragedia...), robić uwagi co do 'kunsztu pisania dobrych tekstów, bo nie każdy biedny zrozumie o co chodzi'. Na Gronie i tak to nic nie dało.
Wszyscy doskonale zrozumieliście o co chodzi w tekście (chyba, że ktoś czytał pod wpływem silnie działających substancji chemicznych). I Wasza reakcja powodowana była jedynie tym, co 7z9 opisał, w następujący sposób:
"podejrzewam także , że podobnie potraktowałyby go osoby z zewnątrz (w
tym hetero). wątpię, żeby ktoś z nich dojrzał w nim zamysł autora. to nie tylko by utwierdziło ludzi w głupich stereotypach, ale (o zgrozo) mogłoby zrazić osoby do tej pory nam przychylne -- z zarozumialcami mało kto się chce zadawać, a mówiąc szczerze trochę tak ten tekst odebrałem."
Przy słowach 'mówiąc szczerze' jednak 7z9 zapomniał emota (takiego

i takiego ;P ), bo absolutnie nie wierzę, po przeczytaniu kilku wątków i po zorientowaniu się w poziomie tego forum, że ktokolwiek potraktował artykuł zupełnie serio.
Tylko że doskonale wiecie, że ten artykuł to także nie jest zupełny żart. Jednak strach przed odrzuceniem przez 'normalne społeczeństwo' sparaliżował jakąkolwiek dyskusję na temat zawartości artykułu. Więc może jednak macie rację.
Może homoseksualiści wcale nie są bardziej 'otwarci' i 'wrażliwi' niż reszta społeczeństwa. Może faktycznie nie ma żadnego argumentu za tym, że lepiej jest być homoseksualistą niż heteroseksualistą.
Idę spać.
Pozdrawiam!