Jakoś tak pasuje mi ta wypowiedź do Twojej osoby i reszty wypowiedzi i mam poczucie, że gdybym miał zastanawiać się, jakbyś się wypowiedział, to własnie tak by mniej więcej wyglądały moje przewidywania

.
krzysp pisze:
Kiedy mówi się, że wszyscy ludzie są równi, nie oznacza to, że wszyscy muszą być tak samo ładni i inteligentni. Oznacza to, że mają takie samo prawo do życia, szczęścia, nieszczęścia. Nikt nie urodził się lepszy od innych. Jak rozumiem mówisz o genach, czy przypadku, który umieszcza jednych w bogatych rodzinach, innych w biednych. Tylko czy to czyni ludzi nierównymi?
Wlasnie o to chodzi. Są lepsi i gorsi. Nie dlatego, że mieliby mieć inne prawo do życia i szczęścia (choć często los sprawia, że ludzie mają mniejsze/większe prawo/szanse na szczęscie itp.).
Wezmy 2 przyklady:
Chłopak A studiuje razem z chłopakiem B. A leci głównie na piątkach i czwórkach, a B ledwo zalicza. A ma niezłą dziewczynę i dobrze im się układa, a B jest samotny i żadna go nie chce. Nie dziwne - jest brzydki jak noc, a A dorabia jako model. A cieszy sie swietnym zdrowiem, a B nie dośc ze ma wciaz depresje, to jeszcze czesto choruje, co tymbardziej pogarsza jego wyniki w nauce. A wlasnie co dostal prace na pol etatu i stypendium naukowe, a B żadnej roboty nie znalazł. A ma świetny kontakt z rodziną - mieszka z nimi w dużym domu, a obecnie planuje przeprowadzić się do wlasnego mieszkanka w centrum wawy. B mieszka w ciasnym starym bloku na pradze razem ze swoja rodziną, która co jakiś czas próboje się sama unicestwić poprzez rodzinne kłótnie. A jezdzi nowym Volkswagenem, podczas gdy rodzina B sprzedała ostatnio swojego 126P.
Jakkolwiek na to patrzeć, trudno mi powiedzieć, że A nie jest lepszy od B.
Cytuj:
Pytanie, czy człowiek, który nie zastanawiał się nigdy, czy Bóg istnieje, jest gorszy czy lepszy ode mnie? A może taki bogacz jest gorszy, bo dostał wszystko, podczas kiedy ja średnio dużo? A może jestem lepszy od innych, bo niektóre rzeczy przychodzą mi łatwiej niż innym? A może sprawa leży w niewykorzystanym potencjale?
Jesli jakis potencjał nie zostaje wykorzystany to wypada się zastanowić dlaczego. Jeśli ktoś nie zastanawiał się nad istnieniem Boga, to prawdopodobnie temat ten go omija. Jeśli nie zastanawia się nad róznymi sprawiami, jest duża szansa ze podejmie wiele marnych decyzji w życiu, co także psuje mu losy. Wg zwyczajowego podejscia, ludzie chca byc bogaci i do tego daza. W ten sposob Bogacz jest blizej celu - albo też ma większe szanse na osiągnięcie tego, co chcą inni. Alternatywą jest podejście buddyjskie - gdzie dobra doczesne nie są wartością. Niemniej - trudno być buddystą. Skoro różne sprawy przychodzą Ci łatwiej niż innym, można by znaleźć podów takiej a nie innej sytuacji. Najprawdopodobniej wskazywałby on na fakt, że w jakiś sposób jesteś lepszy.
Cytuj:
Oznaczałoby to, że ktoś, kto by mnie pokochał, byłby taki sam jak ja. A to źle i to bardzo.
Fakt ze sa inni nie znaczy ze sa rowni. Nie musza byc tacy sami by byc rownymi - wg ogolnego podejscia. Zazwyczaj tlumaczy sie ze ten jest brzydki, ale za to madry, a tamten piekny, ale glupi. Czy nie moze byc czlowieka i brzydkiego i madrego?
I dlaczego jesli ktos kto by Cie pokochal bylby taki sam jak Ty to by bylo zle??
Cytuj:
jacy to ludzie, mówili o sobie, że nie mają słabości, że chcieli by słabości wyplenić. Oczyścic... ring any bells?
jacy? bo ja znam jednego
Cytuj:
Rozumiem zatem, że wg. Ciebie lepiej będzie dla takiej osoby zrozumieć [uwierzyć?], że Boga nie ma, jak umrze to na zawsze. Jeżeli miał ciężkie życie, spędził je sam, był dobry dla innych, nie odbierał życia, starał się pomagać, a mimo to był sam i nikt go nie pokochał - i w sumie po śmierci nie czeka go nic dobrego - to dla niego to będzie dobre tak? Nie każdy przyjmie to ot tak sobie.
Bo tego nie przyjmuje sie od tak sobie. To wcale nie jest latwo miec swiadomosc, ze bedzie koniec i tyle. Ale wydaje mi sie ze zrozumienie czegos, nawet gdy nie jest mile, wymaga pewnej siły i jest pozytywne. Jeśli człowiek był taki dobry i w ogóle - jak opisujesz, to dobrze o nim to świadczy. Jeśli jeszcze jest w stanie mieć świadomość smutnych faktów, a nie udawać, że jest lepiej, tylko po to by samemu sie np usprawiedliwiać, to też dobrze o nim świadczy. Jeśli nie jest w stanie przyznać się do smutnej prawdy (nawet nie tej o bogu - ktora w koncu zawsze jest watpliwa, ale takze i dowolnej innej, chocby do swoich bledow) to swiadczy o nim to zle. Oczywiscie, nie przekresla to (przynajmniej w moim mniemaniu) calej jego osoby, a jedynie oslabia wielkosc tego czlowieka.