Makaron pisze:
Mogę się wypowiedzieć tylko jako osoba, u której ujawnienie się przeszło praktycznie bezproblemowo. Niemniej, gdy jechałem wyoutować się tacie byłem przygotowany na może nie najgorsze, ale na ostrą reakcję. Było nieźle.
Załóżmy jednak, że wyrywa mu się tekst w stylu "ty sku*wysynu, zawsze uważałem, że jesteś nienormalny, wypier*alaj i nie pokazuj mi się na oczy".
Jakkolwiek przyjemnie bym się nie poczuł, to jednak byłby to w tym momencie problem taty a nie mój. Po prostu nie wyobrażam sobie, że miałbym pierwszy szukać kontaktu. Niby jak? Odzywam się do ojca i co? Próbuję go przekonać, że jednak nie jestem nienormalny? Czy może pytam na wstępie, czy już nie uważa mnie za sku*rwysyna i chciałby porozmawiać?
Przykro mi (tzn. tak naprawdę wcale nie), ale w tym momencie sygnał musiałby wyjść z jego strony, ja mógłbym co najwyżej zaakceptować bądź nie propozycjęs potkania w zależności od tego, jak długo te słowa dźwięczałyby mi w uszach.
Nie znaczy to, że bym się tym nie przejmował, bolałoby na pewno, ale nie widzę powodu, żebym miał błagać lub starać się przekonać kogokolwiek, żeby widział we mnie człowieka
to o czym piszesz, to chyba jedyne wyjście. Inaczej można się zatracić. Co robić? Udawać, że tak naprawdę nic się nie stało? Rozstać się z chłopakiem i zacząć się leczyć? W takiej sytuacji chyba trzeba sobie odpuścić. Nic na siłę.
edit by trekker: poprawione cytowanie