moim zdaniem dewaluacja bierze się z praw rynku - jak coś jest łatwo dostępne i powszechne to ma małą subiektywną wartość (powietrze, woda, wzrok, możliwość rozmowy, spotykania z ludźmi, zdrowie itd. )
streetspy pisze:
Osobiście uważam że poznanie człowieka przez neta nie angażuje wszystkich składowych naszej percepcji, przez co nie możemy obiektywnie ocenić danej osoby.
Też tak uważam. Pytanie czy takie poznanie jest w ogóle możliwe. Chyba nie. To co robimy, to konstruujemy jakiś coraz bardziej skomplikowany obraz w głowie. Najbardziej sprawdza się obraz wyrobiony przez przebywanie z tą osobą, bo wtedy wykorzystujemy najlepiej organ, który do tego powstawał miliardy lat - cały mózg. A nie tylko jego część odpowiadającą za powierzchowne, uwagowe przetwarzanie. Poza tym dziś nie jesteś tym samym człowiekiem co wczoraj...

Kiedy ktoś twierdzi, że "poznał kogoś" tylko w internecie, to mega lol.
Jeżeli chodzi o poznawanie przez internet, to moim zdaniem jest to dobra metoda przy "wyszukiwaniu" kandydata, weryfikacji kluczowych kryteriów (tych, których na pewno nie chcesz poznać, np. ludzi z deformacją fizyczno-światopoglądową) i wstępnego zainteresowania suchymi informacjami.
Wszystko, co poznajesz po tym, może być tylko stratą czasu, którą i tak ludzie racjonalizują na swoją korzyść, żeby zachować dobre mniemanie o sobie ("było warto bo sratatata")

. A zwłaszcza, kiedy się zakochają - wtedy co by nie było, i tak powiedzą że warto, bo fajnie jak się wydziela wazopresyna, oksytocyna, reszta to kwestia argumentacji i asercji.
Miejsc moim zdaniem jest mnóstwo, chyba że zamierzasz się "obnosić"

Wtedy mniej. To akurat najmniejszy problem.
i prywatnie wtrące, ze mam za sobą coś takiego. skończyło się tak, że koleś się wkręcił na początku, ale nie chciał się spotykać, miał opory przed przeprowadzką do obcego miasta na studia itd itp. wdrażał swoją teorię, że jak będzie w nieskończoność odkładać to "ciastko" to będzie lepiej smakowało, jak mi później zdradził. chyba ciągle na to liczy, bo skutek jest taki, że ciągle jest sam (minęło ze 4 lata od zakończenia zabawy) , dni spędza na pracy, potem wraca i czyta nasze rozmowy na gg... a moje życzenia bożonarodzeniowe zawsze kończą się jego żalem. a po ciastku ani śladu. Zabawa trwała 2 lata, to chyba i tak za dużo. No, ale przynajmniej miał jakieś
podejście! Szkoda że inne niż ja
