Odczuwamy tymczasowe zwiększenie ilości tematów powiązanych z homoseksualizmem. PAP informuje, że Ruch Palikota: Pawłowicz do sądu za "faszystowskie wypowiedzi".
Cytuj:
Palikot powiedział w TVN24, że konstytucja zabrania propagować faszyzmu, a "mówienie, że homoseksualiści są bezproduktywni dla narodu, bo nie mają dzieci i w związku z tym powinni mieć ograniczone prawa, to jest język Himmlera, język z 1937, 1938 roku głównych faszystów".
Jak wiadomo, słaby jestem z historii
(choć nienajgorszy z matematyki), ale czy twierdzenie, że homoseksualiści są bezproduktywni dla narodu, bo nie mają dzieci i w związku z tym powinni mieć ograniczone prawa to słowa zarazem typowe dla Himmlera i faszytstów, a zarazem unikalne w skali świata i historii? Czy to nie było tak, że w doktrynie faszyzmu o gejach prawie nic nie było, a dopiero w wersji nazistowskiej homoseksualiści trafili na listę obywateli gorszej kategorii? Nie znałem osobiście Himmlera, ani faszystów z 1937 i 1938 roku, ale nic nie wskazuje na to, by koncentrowali się oni na homoseksualistach. Czy to wystarcza, by twierdzić, że takie teksty o homoseksualistach są typowe dla Himmlera? A jeśli częściej niż o homoseksualistach mówił on, że uwielbia Mozarta i sznycel po Wiedeńsku i tort szwarcwaldzki, to wykazywanie podobnych upodobań muzycznych i kulinarnych jest typowo faszystowskie?
I czy stosowanie tak dalekich odniesień, jakimi jest porównywanie do faszystów jest uzasadnione? Przecież niechęć do homoseksualizmu nie jest unikalna dla faszyzmu (jeśli w ogóle jest z nim jakoś powiązana). To już kościół bardziej homoseksualistów nie lubi i mamy go na co dzień. Nie trzeba szukać w zamierzchłej przeszłości.