Przyznam się, że zupełnie nie znam środowiska SiMRowców więc nie chcę dociekać pobudek jakie kierowału dziekanem wydziału, który wyraził zgodę na tę prezentację. Gdyby decyzja należała do mnie również naiwnie (a dlaczego to dopiero na końcu) wyraził bym na nią zgodę. Tego typu spotkania z założenia bardzo łatwo pozwalą obnażyć błędy jakie można popełnić w procesie badawczym i tym samym są świetną ilustracją dydaktyczną także dla studentów.
Nie ukrywam, że kilka miesięcy temu postawiłem sobie zadanie dotarcia do tych raportów sygnowanych tytułami profesorskimi z Hameryki. Niestety poległem. Bazując na publikacjach prasowych i godząc się z tym, że tego typu wiedza o charakterze specjalistycznym jest bardzo nieudolnie referowana przez dziennikarzy stwierdziłem, że ogrom bredni i poziom wiedzy naukowej z zakresu materiałow, mechanizmów ich niszczenia oraz metodologii ich badania nie pozwoliłby tym osobom na pozytywne rozpatrzenie ich egzaminu dyplomowego I stopnia na moim wydziale naszej uczelni. To jest niespotykane, że osoba firmująca się tytułem profesora przeprowadza analize mechaniki wypadku lotniczego w oparciu o charakterystyki statycznych prób wytrzymałościowych i to materiałów, których nie wolno poddawać jakiejkolwiek standaryzacji. Włoski się jeża na karku co pan profesor naprodukował bazując na metodach numerycznych symulujących odkształcenia skoro wyobraźni zabrakło już na etapie wstępnym. Nie chcę się wgłebiać w kwestie techniczne, bo to zwyczajnie nie to forum.
Ciekawe jest zjawisko jako takie...
Słysząc o Biniendzie po raz pierwszy do głowy natychmiast przyszła mi historia Stana Tymińskiego. Człowieka, który swojego czasu startował z powodzeniem w wyborach prezydenckich. Jego fenomen polegał też na tym, że był z Ameryki i miał teczkę. A skoro tak, to naród mu zaufał. przy tej historii przyszedł mi do głowy również zderzak Łągiewki i to jak wielu naszych rodzimych profesorów próbowało się lansować na tym pomyśle, do tego stopnia, że zupełnie bezwstydnie kilka podstawowych praw mechaniki przemianowano na... tu można uruchomić generator bzdur i otrzymać dowolne zestawienie wyrażeń: efekt Łągiewki, prawo Łągiewki, zasada Łągiewki etc etc. To nie wszystko, bo jakiś czas temu w środowisku gruchnęła wieść, że formuje się konsorcjum naukowe, które pisze właśnie wniosek do Narodowego Centrum Nauki o grant badawczy w celu wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Niech sobie badają, ale liczę na to, że we wniosku w pozycji wynagrodzenia konsorcjum zostanie przy kwocie 0, wszak to nie wypada tak pobierać wynagrodzenie kosztem tych, którzy zostali zdradzeni o świcie
Wątek jest ciekawym punktem wyjścia do dyskusji na temat kondycji nauki i iluzoryczną potrzebą jej związania z ogólną obyczajowościa, gospodarką, kulturą i polityką kraju. W tym miejscu wyraźnie zaznaczam, że to uczelnie w USA są odpowiedzialne za światowy kryzys w szkolnictwie wyższym, to na uczelniach w USA wykłada się alternatywne teorie powstania życia, to właśnie w USA roznego rodzaju srodowiska biznesowe z parafarmaceutyką na czele kują profesorów już od collegów, ażeby pozniej na ich barkach zdobywac rynek swoim produktem. Opus magnum tych zabiegów są postacie prezydentów Stanów Zjednoczonych, którzy nie są przypadkowymi osobami jak chce żeby się ich uważało.
Nawiazując do początku mojego wpisu... niestety ale takie spotkania w polskiej rzeczywistości społecznej nie służą do jakiejkolwiek weryfikacji poruszanych na nich watków, ale są pokazem poglądów osób w nie zaangażowanych. To spotkanie zorganizowano po to, ażeby zaorać kolejne poletko polityczne, wypełnić przestrzeń publiczną nieistotnym z poziomu obywatelskiego tematem, a istotnym jedynie z poziomu kierunku niedorozwoju polityki wewnętrznej polskich partii politycznych, której istotą od lat jest jedynie polsko - polska konfrontacja podtrzymująca ustalony podział wpływów.