eheaha pisze:
Środki z wora zawsze są traktowane lekko jako te "nie nasze", "systemowe". To podejście to idealny motywator ich nieekonomicznego ich wykorzystania. Wystarczyłoby nadanie niektórym instytucjom państwowym cech charakterystycznych dla statusu spółek cywilnych, a przynajmniej działających na ich prawach i nie mam na myśli aż prywatyzacji.
Problem nieekonomicznego wydawania środków "nie naszych" i dla korzyści "obcych ludzi" narasta raczej proporcjonalnie do liczby osób, do których należy jeden "wór". Fakt, że coś ma dodatkowo miano "publicznej" organizacji chyba tylko nieznacznie zwiększa marnotrawstwo.
Cytuj:
Ważniejsze są unijne naklejki "Kapitał ludzki", "Człowiek najlepsza inwestycja" czy tam "Innowacyjna gospodarka", a najlepiej to pięciocyfrowa kwota w grancie po stronie wydatków na zatrudnienie, a po stronie zakupu aparatury jeszcze większa. Kończy się tym, że wszyscy muszą zajmować się tym czym nie powinni, od doktorantów po ich opiekunów. A kończy się
takI jeszcze dodatkowo kończy się tym, że część osób decyzyjnych ma dodatkowe, nieewidencjonowane profity. To dodatkowy motyw zachęcający do obierania takiego sposobu postępowania.
Cytuj:
Chlopiec pisze:
Upraszczanie wymagałoby ograniczania kontroli, w efekcie czego środki byłyby wydawane jeszcze bardziej niezgodnie z założeniem
Masz na myśli ekstremalne sytuacje, które ja z góry pomijam.
Wręcz przeciwnie. Zwiększanie kontroli jest bardzo powszechne wszędzie tam, gdzie jest duża masa ludzi, którym trzeba coś rozdysponować zgodnie ze "sprawiedliwością społeczną". Albo tam, gdzie trzeba coś od ludzi pobrać zgodnie z podobną zasadą. Chyba w większości urzędów (a przynajmniej we wszystkich, w których pracowali moi bliscy) działa to tak:
a)analiza wskazuje, że sposób pobierania/wydawania środków nie jest w pełni skuteczny, bo ktoś je omija korzystając na tym;
b)trzeba zaostrzyć procedury kontroli pobierania/wydawani środków i w tym celu potrzebne jest zatrudnienie dodatkowych osób;
lub tak:
a)pojawiają się głosy, że istniejące regulacje dotyczące pobierania/wydawania środków nie są w pełni sprawiedliwe społecznie, bo pewne grupy ludzi korzystają lub tracą w sytuacji gdy nie powinni;
b)trzeba rozbudować zasady pobierania/wydawani środków, by objęły odkryte wyjątki i w tym celu potrzebne jest zatrudnienie dodatkowych osób;
I tak w pętli nieskończonej, do momentu wystąpienia jakiejś rewolucyjnej zmiany. Zresztą drugi z przykładów Cysiek sam insynuuje, twierdząc że "zwolnienia dotyczą faktycznie ludzi, którym się bardzo dobrze powodzi".
cysiek pisze:
no ale ja sądzę, że ci, których faktycznie nie stać, to mogliby być z tych opłat zwolnieni (na podstawie kryterium dochodowego) - tak jest w większości cywilizowanych krajów. ale w pl te zwolnienia dotyczą faktycznie ludzi, którym się bardzo dobrze powodzi, jakichś obszarników z wypasionymi domami posiadających hektary ziemi. no i dodatkowo mają oni też korzystniejsze warunki ubezpieczenia emerytalnego i ulgi podatkowe, oraz otrzymują jakieś chore dopłaty z UE za każdą jednostkę powierzchni uprawianej ziemi. to nie jest zbyt uczciwe i sądzę, że ma niewiele wspólnego z wyrównywaniem szans czy solidarnością społeczną.
Ależ to jest właśnie motywowane sprawiedliwością/solidarnością społeczną. Tyle, że z taką niby-sprawiedliwością jest problem, że można ją sobie zupełnie odmiennie kreować i bardzo trudno jest ustalić spójną, którą wszyscy by wyznawali.
Cytuj:
ja nie mam też nic przeciw państwowemu (albo w części kontrolowanemu przez państwo) systemowi opieki zdrowotnej, bo to rozwiązanie się sprawdza w bardzo wielu krajach. tylko dlaczego nie może to w równie sprawny sposób zostać zorganizowane w Polsce? ile już było prób reformy? i za każdym razem wychodzi wielka kicha :/
Ja generalnie też mam poczucie, że tego typu rzeczy w Polsce są beznadziejnie zorganizowane, a za granicą jest lepiej, ale zazwyczaj ktoś mnie informuje, że tylko mi się wydaje, że za granicą jest lepiej i że to ja tylko myślę na zasadzie "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma".