Chlopiec pisze:
To ja mam pytanie ideologiczne:
czy zaliczaczem/zaliczanym się jest w zależności od statystyki czy od zamiarów?
Inaczej mówiąc - czy jak nie planuje się zaliczania chłopaków, ale w praktyce tak to wychodzi, że ma się ich jednego po drugim na krótko, to jest się zaliczaczem? Albo jeśli się planuje, a zostaje się na długo z jakimś jednym to wtedy się jest?
I w drugą stronę - jeśli niejednokrotnie zostało się rzuconym przez chłopaka po kilku "razach", to znaczy, że jest się zaliczanym, czy też ważne jest jakimi zamiarami kierowali się ci partnerzy?
Zaliczaczem jest ten, kto czuje popęd w tym samym stopniu co lęk, że może z tego powstać coś wiecej. Intencje na wstępie kompletnie nie są istotne, bo nie zawsze są uświadomione. A co do statystyk: Niezaliczaczowi - owszem czasem/często może coś nie wyjść. Zaliczaczowi wyjdzie zawsze to samo.
Chlopiec pisze:
rav pisze:
kimi pisze:
dlaczego ciągle trafia się na takich,którzy chcą tylko zaliczyć i zostawić?
Nie zawsze. Najlepiej przez dłuższy czas delikwentowi odmawiać i sprawdzić jego cierpliwość. Większość typowych zaliczaczy (?) zrezygnuje.
Ale wtedy możesz wyjść na zupełnie niezainteresowanego danym kimś i ten ktoś może się zniechęcić nie dlatego że jest zaliczaczem, tylko dlatego że uzna, ze nie darzysz go sympatią.
Hmmm... Zależy czy pomimo braku dostępu do ciała udaje się wytworzyć jakąś wieź z tym oczekującym.
Bo jeśli z tego zachowania nie będzie dość jasno wynikało (jawnie, bądź półjawnie): "interesujesz mnie, ale nie teraz", jeśli nie będzie się ono wiązało z chęcia wspolnego spedzania czasu i wykazywania zainteresowania - w sposób dowolny, tylko nie 'ten' - zaś sprowadzi się to do nie do końca wyjaśnionego "nie"; to dany delikwent (wszystko jedno czy "Zaliczacz", czy tez osoba chcąca po prostu człowieka bliżej poznać), pójdzie do kogoś innego - kto mu te poczucie względnej wzajemności da. Niezależnie od tego jakie sam miał intencje. Chyba, że jest osobowością obsesyjną, lub masochistą.
Jak się inwestuje, trzeba wiedzieć w co.
Ja bym poszedł.