Szamot pisze:
I daj Panie Boże temu drugiemu by w ten sposób trafił na kogoś o podobnej wrażliwości, który wyprzedzi grono 'zaliczaczy' ścigających się z podobnymi po kolejny ochłap. Bo jak nasz zaliczacz poobiecuje gruszek na wierzbie po czym się nim "znudzi" lub wystraszy, to naszemu gejątku potrafi się ostro zawalić światopogląd. Zaś po drugiej, trzeciej, piątej przygodzie z podobną personą jest mocno prawdopodobne, że będzia miał na tyle silne i negatywne skojarzenie z dawaniem uczucia drugiej osobie, że juz nie będzie w stanie dostrzec wartościowych osob w tym piekiełku i stanie się jednym z tych czyją ofiarą się stał kalecząc kolejne 'nieuświadomione' osoby.
I chyba tu mamy (pozornie nielogiczny) proceder coraz większej rozpusty wraz z wiekiem.
Chyba masz rację, Szamocie, że to właśnie jest podstawą zmian zachodzących wśród starzejących się gejątek.
Z jednym zastrzeżeniem - grono 'zaliczaczy' zdefiniowanych tak jak opisali to Solaris i Johnee jest raczej nieduże. Po nowe ochłapy ścigają się nie tyle zaliczacze co inne... ochłapy. W tym sensie, że są to najczęściej chłopaki będące na jakimś etapie pomiędzy niewinnym chłopięciem wyrwanym z domu rodzinnego, a doświadczonym gejem, który miał w życiu już wielu partnerów. Myślę, że bardzo rzadko trafia się na ludzi, którzy faktycznie chcą tylko zaliczyć i zapomnieć, a znacznie częściej na takich, którzy chcieliby by z danego nowego "związku" coś wyszło. Problem w tym, że chłopaki, im młodsze tym bardziej, tak bardzo czują potrzebę kogoś mieć, że deklarują miłość i zaangażowanie już po bardzo krótkim czasie od poznania nowego chłopaka. Wskakują do łóżka licząc na to, że wszystko będzie ok, a po krótkim czasie okazuje się, że nie mają ze soba nic wspólnego albo ich zachowania ich wzajemnie irytują. I gdy już się rozstaną, znów ścigają się o nowe "ochłapy" i powtarzają ten sam (w uproszczeniu) scenariusz.
Ze statystycznego punktu widzenia, nie ma większej różnicy pomiędzy tak postępującymi chłopakami a zaliczaczami, dlatego byłbym skłonny ryzykować zgadywanie, że Kimi wcale nie trafiał na samych zaliczaczy, tylko na chłopaków, którzy chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle. Zresztą przecież on też chciał dobrze i też wyszłu mu "jak zwykle".