Solaris pisze:
airborne73 pisze:
Teraz jest trochę smutno i pusto. Wszystkie plany trzeba będzie napisać na nowo...
Nowe plany mogą być ciekawsze niż były stare. I - po co się męczyć, jeśli można się nie męczyć?
Hmmm... Już się nie męczę. Jestem wq. na maksa, dobrze, że mój były jest daleko.
Zastawił na mnie pułapkę - podał się za kogo innego i próbował namówić do zdrady. Chciał sprawdzić, czy towar (czyli ja) nie ma wad ukrytych, zanim weźmie go na stałe do domu - nie mieszkamy razem; spróbujcie pożenić 2 osoby mieszkające 1000km od siebie i pracujące - nieproste.
Teraz - za zdradę uważa nawet
porozmawianie z innym facetem, a już szczególnie bez jego
zgody. Kichnąć nie we właściwej tonacji - już coś podejrzewa. Po czym - kiedy zgodziłem się z jego alter-ego spotkać (w Starbucksie na kawie!) - wyciągnął armaty. Przez miesiąc nie dawał mi żyć. Obrażał się o byle co, wywalał z kontaktów w Skype, wyłączał bez zapowiedzi telefony na 3 dni (mam do niego 500km, nie mam jak 'wstąpić po pracy'), dodawał, usuwał, ... itd. Emocjonalny Helter skelter.
W niedzielę znów się odciął - wyłączył wszystko, wywalił ze znajomych na FB, Skype, GR - wszystko bez słowa wyjaśnienia -
NIC. Stwierdziłem, że mnie zostawił; zresztą miałem tego już tak dość, że nawet mi ulżyło.
Dziś się odezwał (jako alter-ego), przyznał do zasadzki. Dostał w odpowiedzi, że jego rzeczy dostanie pocztą, i że ja nie jestem, kurna, telewizor, żeby mnie testować przed zakupem! Jest niebotycznie zdziwiony, że nie chcę z nim gadać więcej. Poryczał mi się do telefonu, SMSuje, że zmarnował najlepszą rzecz, jaka mu się w życiu przytrafiła, że to wszystko przez to, że go kiedyś bardzo oszukano.
A na drzewo!
PS. Na początku mieszkaliśmy 1000km od siebie, ale ostatnio już tylko 500.